Wrocław dostał ESK. Strasznie się cieszę i trochę mi to wisi. Mam do tego stosunek ambiwalentnie indyferentny, co objawia się chwilowymi przebłyskami dumy przeplatanymi momentami zwątpienia i znudzenia. Strasznie mnie ciekawi, czym zaskoczą mnie wszyscy odpowiedzialni za kulturalne podrygi.
Ze spraw bieżących - postanowiłem nie wrzucać niepotrzebnych bluzgów i przejawów chamstwa, żeby nie promować. Ale od każdej reguły muszą być wyjątki, ponieważ niektóre rzeczy są po prostu wyjątkowe. Zajebiście to wykoncypowałem, nie? :D
Uwaga:
Można to znaleźć półtorej minuty od Rynku, czyli centrum Europejskiej Stolicy Kultury. Jezu, ale jestem zajarany tym tytułem, jednak nie jestem w stanie pohamować entuzjazmu! :D ESK! ESK! I w śmierdzącej bramie, pełnej potłuczonego szkła i parującego moczu, tuż obok jednej z ruchliwszych miejskich arterii, natknąć się można na taką oto złotą konwersację. Zapraszam gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz